Mieszkanie jest dobrem pierwszej potrzeby. Dlatego też prawo do mieszkania jest prawem obywatelskim we wszystkich cywilizowanych społeczeństwach.1

Czterdzieści trzy procent trzydziestolatków (Polaków pomiędzy dwudziestym piątym, a trzydziestym czwartym rokiem życia) mieszka dziś z rodzicami. To jeden z największych współczynników w Europie. Większość z nich ma pracę, zarabiają jednak zbyt mało, by się usamodzielnić.2

Koszt zakupu mieszkania, jakikolwiek by nie był, zawsze będzie zbyt duży dla najbiedniejszych. Dlatego bez względu na to, kto i za czyje pieniądze buduje, nie ma sensu zmuszać ludzi do kupowania lokali. Mogą je przecież wynajmować. Rzecz w tym, by komorne nie rujnowało domowych budżetów.3

 

„Dziennik Łódzki” z dnia 13 września 2015 r. podał informację, że na mieszkanie socjalne, czyli o obniżonym standardzie, w regionie łódzkim chętni muszą oczekiwać nawet po kilka lat. W Łodzi na mieszkanie socjalne oczekuje około trzy tysiące osób, a czas oczekiwania to średnio siedem lat (na lokal komunalny około trzech lat). Średni okres oczekiwania na mieszkanie w Łęczycy to pięć do ośmiu lat. W Tomaszowie Mazowieckim na mieszkanie czeka się wiele lat, a chętnych jest ponad trzysta osób. W Białej Rawskiej potrzeby mieszkaniowe są tak duże, że wiele rodzin mieszka w mieszkaniach socjalnych urządzonych w barakach. Podobne trudności i problemy dotyczą miast i gmin w całym kraju.
Brak tanich mieszkań to problem trapiący Polskę od czasu odzyskania niepodległości. Od zawsze dotyczył głównie najbiedniejszych warstw społeczeństwa – robotników, drobnych rzemieślników i kupców.
W Warszawie, w dwudziestoleciu międzywojennym zdarzało się, że w lokalu o powierzchni 2,5 x 3 metra kwadratowego „mieszkało” po kilkanaście osób. Lokatorzy przebywali w nim i spali na zmiany. W innych miastach, szczególnie przemysłowych sytuacja nie przedstawiała się lepiej.
Wielu społeczników, lekarzy, architektów zastanawiało się, jak ten problem rozwiązać. Pojawiały się liczne inicjatywy i pomysły. W Warszawie w 1934 r. powołano na podstawie uchwały Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością – Towarzystwo Osiedli Robotniczych (TOR). Jego zadaniem była budowa mieszkań dostosowanych do możliwości finansowych zarabiających do 250 zł miesięcznie robotników i pracowników umysłowych. Aby zamieszkać w takim budynku, wystarczyło tylko 20% wkładu własnego, resztę należności spłacano w ratach w wysokości 16 zł miesięcznie. Mimo to osiedla TOR były niedostępne dla robotników o niskich zarobkach głównie z tej przyczyny, że w większości przypadków koszty związane z realizacją kolejnego osiedla przekraczały przedstawione w założeniach projektowych (inwestycyjnych). W związku z tym czynsze musiały być wyższe.
Echa tych inicjatyw docierały również do Łodzi, w której ówczesne władze przeprowadziły badania dotyczące jakości życia mieszkańców. Wynikało z nich, że większość łodzian żyje w katastrofalnych warunkach – bez dostępu do wodociągu, kanalizacji, czy elektryczności. Przeciętnie w jednej izbie mieszkało ponad pięć osób.
W Łodzi, pierwszym powstałym z inicjatywy TOR było osiedle zlokalizowane pomiędzy ulicami Kwarcową, Ołowianą i Strzeleckiego wybudowane w latach 1934-1935 według projektu Szymona i Heleny Syrkusów. Architekci zaprojektowali zespół budynków szeregowych, których niestety nie wyposażono w kanalizację, a wodę pobierano ze studni. Do każdego przylegał mały ogródek.

 

Drugie osiedle TOR wybudowane zostało na Stokach, w obrębie ulic Turnie, Wichrowa i Halna w 1936 roku na podstawie projektu Barbary i Stanisława Brukalskich. Zabudowa była również szeregowa i w pierwszym etapie składała się z 18 zespołów, liczących w sumie 206 domków. W drugim etapie zakładano wybudowanie budynków wielorodzinnych. Pojawiające się, mimo uruchomienia specjalnej linii autobusowej, problemy komunikacyjne i wybuch II wojny światowej spowodowały, że drugiego etapu osiedla nigdy nie zrealizowano.

Architekci – projektanci obu tych osiedli należeli do grupy PRAESENS, której członkowie reprezentowali lewicowe poglądy, mało popularne wśród ówczesnych władz.4
Jedną z ciekawszych inicjatyw budowy tanich domów było powstanie spółki akcyjnej pod nazwą Towarzystwo Budowy Domków Robotniczych, której pomysłodawcą był biskup łódzki Wacław Tymieniecki. Teren na osiedle nazwane później „osiedlem biskupim” wyznaczono pomiędzy ulicami Wileńską i Nowoprojektowaną (obecnie ul. Wróblewskiego). Rozpisany na projekt konkurs wygrał łódzki technik budowlany Wiktor Gessler. Do realizacji przyjęto dwa typy domów – wolnostojący i bliźniaczy.

Powierzchnia każdego budynku, który składał się z dwóch izb i kuchni na paterze oraz dwóch na piętrze, wynosiła około 96 m2 po zewnętrznym obrysie murów. Koszt domu wynosił 20 tysięcy złotych, pierwsza wpłata – 5 tysięcy, pozostałą kwotę spłacano w wieloletnich ratach. Ogólny koszt budowy obu osiedli określono na 15 milionów złotych. Dywidendy i oprocentowanie nie były wypłacane akcjonariuszom, lecz miały zostać przeznaczone na budowę dalszych domów – całość robót obejmowała wybudowanie 11 tysięcy izb mieszkalnych. Kapitał zakładowy spółki powstał z samoopodatkowania się wielkich zakładów przemysłowych oraz instytucji publicznych i wynosił 500 tysięcy złotych. W zarządzie zasiedli znani łódzcy przedsiębiorcy: K. Scheibler, E. Ullman, A. Osser, G. Geyer, M. Barciński, a w radzie nadzorczej ksiądz biskup Wincenty Tymieniecki i wojewoda łódzki Władysław Jaszczołt. Budowę pierwszego z dwóch zaplanowanych osiedli rozpoczęto w maju 1928 roku. Domy wznoszono z pustaków żużlobetonowych, które ze względu na złe przygotowanie materiału budowlanego zaczęły pękać, więc budynki zostały obmurowane cegłą. Podrożyło to znacznie koszt inwestycji. Do każdego budynku doprowadzono wodę ze studni głębinowej. Zakładano wybudowanie na obu osiedlach 830 domów, ostatecznie jednak, ze względu na pogarszającą się sytuację ekonomiczną kraju i trudności z pozyskiwaniem kolejnych kredytów, zrealizowano 98 budynków z zaplanowanych w pierwszym etapie 140. Na uwagę zasługuje fakt, że wybudowano je w ciągu zaledwie jednego roku i wszystkie zgodnie z przyjętym projektem. Wybudowano również osiedlową świetlicę i wieżę ciśnień. Niestety na tym inwestycję zakończono, a spółka została w 1935 roku rozwiązana. Ze względu na liczne przebudowy i rozbudowy domów osiedle straciło pierwotny, zwarty charakter.

Mimo wielu prób i inicjatyw rozwiązania problemu mieszkaniowego uboższych rodzin, żadna z nich nie zakończyła się tak naprawdę pełnym sukcesem – również po II wojnie światowej. Choć trzeba przyznać, że w okresie tak zwanej „komuny” zbudowano w Łodzi największe osiedla mieszkaniowe: Widzew, Retkinię, Dąbrowę , Teofilów, w których zamieszkały tysiące rodzin. W tym czasie wybudowano też na niespotykaną dotychczas skalę osiedla domów jednorodzinnych na Smulsku, w rejonie ulicy Rąbieńskiej, Chojnach i innych rejonach Łodzi.
Filip Springer w książce zatytułowanej 13 PIĘTER pisze, że „mieszkania dla najbiedniejszych zaczną powstawać dopiero wtedy, gdy zacznie się to opłacać komukolwiek oprócz nich samych”. I dodaje, że na razie Na to się jednak nie zanosi”. Springer zauważa również, że „Problemu mieszkaniowego nie da się rozwiązać nie planując działań na kilkanaście lat do przodu. Z tego samego powodu problem mieszkalnictwa nie jest atrakcyjny politycznie. Nie da się go załatwić w perspektywie jednej kadencji. No bo ile tanich mieszkań można wybudować w cztery lata? Niewiele. Nawet, jeśli kilka tysięcy – to grupa ich szczęśliwych lokatorów nic nie znaczy w ogólnym, przedwyborczym rachunku”.
Ponieważ jest to jednak temat na tyle nośny i – jak się wydaje – ważny, na przedostatnim w tej kadencji posiedzeniu Sejmu posłowie przyjęli między innymi, ustawę o możliwości skorzystania przez gminę lub należącą do niej spółkę z 30-procentowego dofinansowania wykupu byłych zakładowych mieszkań od ich obecnych właścicieli. Sejm przyjął też nowelizację ustawy o finansowym wsparciu lokali socjalnych, mieszkań chronionych, noclegowni i domów dla bezdomnych. Prezydent Łodzi zachęca do wykupienia mieszkań – lokali komunalnych za ułamek ich wartości. Upusty sięgają od 80% do nawet 95% wartości mieszkania. Oznacza to, że taki lokal można wykupić już za kilka tysięcy złotych.

Podobno, po wykupieniu mieszkania znacznie obniżają się koszty jego utrzymania i jest to inwestycja, która się opłaca. Jednak sprzedaży na rzecz najemców mogą podlegać jedynie lokale, które uzyskają zaświadczenie o samodzielności i są usytuowane w budynkach przeznaczonych do prywatyzacji. Czy ostatnie trzy słowa są zachętą do wykupu?
Jak widać z przytoczonych danych problem ten jest nadal palący i nierozwiązany. I niestety, trudno uwierzyć, że znajdą się dziś ludzie, którzy – idąc za przykładem inicjatorów i sponsorów Towarzystwa Budowy Domów Robotniczych, czy biskupa Tymienieckiego podejmą podobne wyzwanie.
A człowiek od zarania by przetrwać potrzebuje tak naprawdę trzech rzeczy: jedzenia, ubrania i dachu nad głową. A może w odwrotnej kolejności…?

Mariusz Gaworczyk

 


1 13 PIĘTER Filip Springer wyd. I, CZARNE, Wołowiec 2015, str.238. „Memoriał mieszkaniowy” 03.1992 napisany przez Irenę Herbst i posła Andrzeja Bratkowskiego
2 Tamże str. 216
3 Tamże str. 88
4 PRAESENS działająca w latach 1926- 1930 grupa architektów o poglądach lewicowych i wyznających zasady modernizmu. Najbardziej znani to Helena i Szymon Syrkusowie, Barbara i Stanisław Brukalscy, Józef Szanajca i Bohdan Lachert, Katarzyna Kobro, Władysław Strzemiński, Henryk Stażewski, Rudolf Świerczyński i inni.