Ostatnich kilkadziesiąt lat przyzwyczaiło nas do działania w pośpiechu, bez czasu na zastanowienie. Dlaczego zniknęła przyjemność powolności?

Milan Kundera pisał: Jutra nie będzie, bowiem nasza epoka oddaje się demonowi szybkości i z tej właśnie przyczyny tak łatwo o sobie zapomina.[i]

Dziś publiczne i prywatne życie kipi niewyobrażalną aktywnością w dążeniu do tego by zawsze być czymś zajętym, iść naprzód, zmieniać się zaprzeczając stabilności, którą utożsamia się z biernością. Naukowcy z wielu ośrodków pracują nad metodą pozwalającą na ograniczenie długość snu, bez którego człowiek mógłby produktywnie i wydajnie funkcjonować, najlepiej w cyklu 24/7, bowiem czas na sen poświęcają tylko miernoty, a śpiący ludzie nie przynoszą zysku korporacjom. Współczesny człowiek nigdy wcześniej nie był kuszony przez tak wiele różnych wartości, ideałów i potrzeb jednocześnie. Wiele czynności wykonywanych jest nie dlatego, że są konieczne dla naszej egzystencji, lecz dlatego, że wmawia się nam, że wymaga tego współczesna rzeczywistość. Wybór pomiędzy tym co ważne, a tym co nieistotne stanowi dla wielu ludzi kłopot, ponieważ w codziennym pośpiechu zwyczajnie nie wystarcza nam na to czasu.

Żyjemy w świecie, w którym, być może ulegamy złudzeniu, że wszystkie wartości dotyczące statusu społecznego, sukcesu zawodowego, komfortu życia zależą od maksymalnej ilości czasu pracy, włożonego w nią wysiłku i jej wartości. Ale, czy rzeczywiście chodzi tylko o ilość, czy wartością nie jest również jakość życia? Czy świat, w jakim żyjemy i gonitwa za kolejnymi przedmiotami rzeczywiście nam służą?

„Nowoczesny” człowiek sukcesu na ogół nie utożsamia się z zyskującym coraz większą popularność sposobem na życie nazwanym z angielska SLOW, czyli „powolny” – bowiem dziś szybciej oznacza lepiej. Jednak coraz większa grupa ludzi, dziś stanowiąca jeszcze mniejszość, postanowiła nie robić wszystkiego na pełnej prędkości, i to w każdej dziedzinie. I choć to się wydaje niemożliwe, starają się znaleźć przestrzeń dla powolności, poczynając od seksu i pracy poprzez ćwiczenia fizyczne i jedzenie, medycynę i urbanistykę.

Twierdzą, nie bez racji, że „wolniejsze” często oznacza „lepsze” – lepsze zdrowie, lepszą pracę, lepszy biznes, lepsze życie rodzinne, lepszą kuchnię. Przedkładając jakość nad ilość, a paradoks tkwi w tym, że powolność nie zawsze musi być powolna.

Szwecja, Malmo. Ulica dla ludzi. Fot. Mariusz Gaworczyk

Za początek ruchu Slow uważa się rok 1986, w którym obok słynnych Schodów Hiszpańskich w Rzymie otwarty został McDonald. Znany włoski krytyk kulinarny Carlo Petrini założył organizację Slow Food, która miała bronić tego wszystkiego, co było obce recepcie McDonalda: świeże, lokalne, sezonowe składniki, przekazywane z pokolenia na pokolenie przepisy na potrawy, tradycyjne, regionalne wyroby i zrównoważone rozwiązania w rolnictwie. Manifest stowarzyszenia, którego istotą jest przyjemność głosi: „Nieustępliwa obrona spokojnej materialnej przyjemności jest jedynym sposobem przeciwstawienia się globalnemu szaleństwu szybkości (…). Nasza obrona powinna zacząć się przy stole ze Slow Foodem”.[ii]

Życie w duchu slow staje się coraz popularniejsze i zapewne przy takim stole idea ta rozrosła się do idei Slow Life oraz do narodzin w 1998 roku – również we Włoszech – idei Slow City (włoski Cittaslow) – organizacji starającej się prowadzić działania mające na celu przeciwstawienie się homogenizacji i globalizacji miast.

Jak na tę potrzebę reaguje architektura? Czy żyjąc w wielkich miastach można jeszcze czuć bliskość natury. Mieszkać w domach zaprojektowanych w taki sposób, aby stanowiły dla nas azyl? Jedne z najważniejszych haseł ruchu przekonują do powrotu do natury, ochrony środowiska naturalnego, propagują różnorodność kulturalną, a aktywiści przekonują, że wykorzystanie regionalnych wartości stworzy szansę na rozruszanie gospodarki. Idea ta nie oznacza spowolnienia rozwoju miast, lecz ma na celu niwelowanie uciążliwości dotychczas z nim kojarzonych: hałasu, pośpiechu, utrudnień komunikacyjnych, smogu i masowości przekazu. Chodzi też o podnoszenie atrakcyjności przestrzeni miejskich za pomocą lokalnych zasobów stanowiących potencjał, na który składają się dogodne położenie geograficzne, naturalne krajobrazy, dziedzictwo kulturowe i historyczne, lokalne tradycje i zwyczaje, lokalne produkty, dostępność usług, dobra infrastruktura komunikacyjna, atrakcyjność przestrzenna. Ważne są dostępność i wysoka jakość obszarów zieleni, czyste powietrze umożliwiające zdrowy styl życia mieszkańców oraz promowanie bioarchitektury.

Rozwój miast slow powinien stanowić kompromis i harmonię pomiędzy potrzebami mieszkańców a ochroną środowiska, oraz wprowadzać w życie zasady obowiązujące w zrównoważonych miastach poprzez promowanie takich haseł jak: cicho, wolno, spokojnie, mniej, dokładniej, lepiej. Ale także wykorzystywać nowoczesne technologie i nowatorskie rozwiązania organizacji miasta, aby spokojne tempo życia nie stało w sprzeczności z ciągłym i przemyślanym rozwojem.

Do międzynarodowego stowarzyszenia mogą należeć miasta liczące mniej niż 50 tys. mieszkańców, które zobowiązały się realizować cele ruchu, czyli wszechstronnie pracować nad poprawą jakości życia ich mieszkańców.

Na całym świecie do ruchu należy ponad 260 miast z 30 krajów. Siedzibą biura Międzynarodowej Sieci Miast Cittaslow jest włoskie miasto Orvieto.

W Polsce do sieci Cittaslow należą Głubczyce, Kalety, Murowana Goślina, Nowy Dwór Gdański, Prudnik, Rejowiec Fabryczny, Rzgów, Sianów, Sierpc oraz ponad 20 miasteczek z woj. warmińsko-mazurskiego: Barczewo, Bartoszyce, Biskupiec, Bisztynek, Braniewo, Dobre Miasto, Działdowo, Gołdap, Górowo Iławeckie, Jeziorany, Lidzbark, Lidzbark Warmiński, Lubawa, Morąg, Nidzica, Nowe Miasto Lubawskie, Olsztynek, Orneta, Pasym, Reszel, Ryn, Sępopol, Szczytno i Wydminy.[iii]

Niestety, Łódź jest zbyt dużym miastem by aspirować do zrzeszenia miast Cittaslow, choć zgodnie z ogólnoświatowym trendem pierwsze jaskółki wyeliminowania stresu i pośpiechu zaczynają być widoczne i u nas.

Woonerf w Łodzi. Gdzie są ludzie? Fot. Mariusz Gaworczyk

Coraz większa liczba ludzi stwierdza, że z powodu permanentnego braku czasu traci kontakt z przyjaciółmi i nawet najbliższymi osobami. Według danych opublikowanych przez rząd brytyjski, przeciętny rodzic spędza dwukrotnie więcej czasu sprawdzając pocztę i wysyłając maile niż bawiąc się ze swoim dzieckiem. W dzisiejszej Japonii rodzice zapisują dzieci do centrów opieki czynnych przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. (…) I być może to właśnie dzieci cierpią najbardziej na skutek orgii pośpiechu.[iv]

Ale pojawiają się miasta, w których zapoczątkowano „miejską politykę czasu”, której celem jest zharmonizowanie godzin otwarcia we wszystkich instytucjach zaczynając od szkół, w których zajęcia zaczynają się w różnych godzinach, aby dzięki temu rodzice nie musieli się spieszyć. W innych urzędy miejskie pracują w soboty rano, dzięki czemu mieszkańcy mogą w swobodniejszym tempie załatwiać swoje sprawy.

W wielu krajach coraz większa ilość klientów deweloperów wznoszących masowo jednakowe budynki o przeciętnej jakości oczekuje zmiany w projektowaniu osiedli na bardziej przyjazne i zgodne z nowymi trendami, pozwalające mieszkańcom nieco zwolnić dotychczasowe tempo życia. Domaga się stworzenia choćby namiastki kontaktu z naturą, zapewnienia większej ilości przestrzeni, światła i komfortu, tak by zmienić miejsce zamieszkania w namiastkę oazy spokoju.

Czy wobec tego sposób pracy projektantów nie powinien ulec zmianie? Czy może należy nieco zwolnić by znaleźć czas na przeanalizowanie i rozpoznanie tematu. Tej pracy nie sprzyja pośpiech, lecz chodzi o to, żeby pracować i żyć bardziej świadomie. By znaleźć czas na podejmowanie przemyślanych decyzji. Nieco zwolnić tempo. Dotyczy to również inwestorów i klientów, bowiem zdarza się, że w pośpiechu popełniane są błędy, czasem nieodwracalne i kosztowne. Niejednokrotnie, po ponownym, spokojnym spojrzeniu na całość zagadnienia dostrzegamy nowe możliwości, których w pośpiechu nie zauważyliśmy. Jedno z zaleceń takiego sposobu pracy mówi: spróbujcie zamknąć drzwi do biura na kilkanaście minut, przymknijcie oczy, oprzyjcie się wygodnie i oddychajcie głęboko.

Marzenie? Na ogół tak, ale może uda się wypracować metodę, która wyeliminuje jeden ze znaków naszych czasów – tanio, szybko, niekiedy byle jak – z pożytkiem dla projektantów, wykonawców i klienta. Znaleźć sposób, by zgodnie z zasadami nowego urbanizmu, przy wykorzystaniu zdobyczy techniki i urbanistyki, tych tradycyjnych czy najnowszych życie w miastach, ale też na przedmieściach zyskało bardziej spokojny, przyjazny mieszkańcom klimat – aby stało się trochę bardziej powolne ponieważ ludzie żyjący na najwyższych obrotach nie mogą być pewni niczego, nawet własnych uczuć.

Od czasu rewolucji technicznej, przez dwieście lat w czasie życia człowieka, zacierane są różnice pomiędzy czasem pracy a czasem wolnym, sferą publiczną a prywatną, zmieniając życie codzienne zacierając podział na to, co osobiste i zawodowe. Kierunek, w którym zmierza nowoczesność, jak się powszechnie uważa, powoduje przeżywanie życia ze zwiększoną prędkością.

Wspomniany wcześniej Milan Kundera zastanawia się – i może my również powinniśmy się zastanowić: Dlaczego zniknęła przyjemność powolności? W naszym świecie nieróbstwo przemieniło się w bezczynność, która jest czymś zupełnie innym: człowiek bezczynny jest sfrustrowany, nudzi się, wciąż poszukuje brakującego mu ruchu.[v]

Gdzieś zgubiły się pytania: co lubię robić, czego potrzebuję, co potrafię oraz gdzie i jak chcę mieszkać? Żeby znaleźć na nie odpowiedź, może należy czasem zwolnić i udać się na przechadzkę do lasu lub parku i spacerować dla samej przyjemności, bez konkretnego celu. Taki spacer nie musi oznaczać straty czasu, lecz może pomóc w znalezieniu odpowiedzi na nurtujące nas pytania wpływając na naszą zdolność myślenia, regeneracji i tworzenia w zgodzie z zasadami „biofilii” oznaczającej „miłość do żyjącego świata”.

Powolność. Fot. Mariusz Gaworczyk

Ostatnich kilkadziesiąt lat przyzwyczaiło nas do działania w pośpiechu, bez czasu na zastanowienie. Jednak coraz częściej pewne grupy ludzi zaczynają dostrzegać bezsens takiego zachowania. Zaczynają doceniać powolność, możliwość namysłu przed podjęciem ważniejszych decyzji. Widzą potrzebę „odłożenia” większej ilości wolnego czasu dla siebie. Wolnego, czyli niepoświęcanego pracy zarobkowej, lecz przeznaczonego na rozwój własnego „ja” na przyjemności lub dla rodziny i przyjaciół. Czy to dobry kierunek? Na pewno nie w odczuciu pracodawców pragnących wycisnąć z pracownika, jak najwięcej korzyści dla prowadzonego przez nich biznesu. Lecz dla zdrowia człowieka, czas poświęcony na odtworzenie sił witalnych, regenerację organizmu, kontemplację otaczającego świata bywa bezcenny.

Dzisiaj ktoś, kto mówi: Poczekaj, potrzebuję kilku dni, żeby się zastanowić nad tym problemem, zanim przystąpi do działania wzbudza zdziwienie i najpewniej usłyszy: Nie siedź tak, zrób coś! Lecz ktoś, kto myśli w duchu „slow” powie: – Nie rób byle czego. Najpierw usiądź, zastanów się, pomyśl. Dotyczyć to może każdej dziedziny życia.

Na koniec trzy spostrzeżenia znanego podróżnika, który zjeździł cały świat i postanowił oddać się „sztuce bezruchu”:

W epoce prędkości nie ma nic bardziej oszałamiającego niż zwolnienie tempa.

W epoce zakłóceń nie ma nic bardziej luksusowego niż skupienie uwagi.

W epoce ciągłego ruchu nie ma nic ważniejszego niż siedzenie w miejscu.[vi]

Mariusz Gaworczyk

 

 

[i] Milan Kundera, Powolność PIW Warszawa 1997 str. 111

[ii] www.slowfood.pl

[iii] https://tuwartomieszkac.pl/artykuly/citta-slow-miasta-dobrego-zycia-w-ktorych-zyje-sie-wolniej-i-spokojniej/

[iv] Carl Honore Pochwała powolności Drzewo Babel Warszawa str.17

[v] tamże str. 6/7

 

[vi] Pico Iyer Sztuka bezruchu 83% ebook